piątek, 8 maja 2015

Chapter 2

Liam's POV
Piątek 20.00
W piątkowy wieczór zdecydowałem się zadzwonić do Andiego i zapytać się czy byłby chętny na wyjście do Funky Buddha. Zawsze tam chodzimy, kochamy to miejsce.
Natychmiast się zgodził ze mną wyjść i stwierdził, że pomoże mi poszukać dziewczyny do rozmowy.  To mnie zdenerwowało. Nie byłem gotowy by rozmawiać z jakąś dziewczyną. Jeszcze nie. Chodzi mi o to, że mogę z nimi rozmawiać, ale nie flirtować.
Och daj spokój Liam. Danielle żyje dalej, więc i ty powinieneś- powiedział mój wewnętrzny głos
Muszę zacząć żyć dalej albo stary Liam nie wróci, on musi wrócić. – Powiedziałem do siebie. Pokiwałem głową i zdecydowałem, że musze to zrobić.

Mia’s POV
Piątek 9 rano
Dźwięk budzika zbudził mnie ze snu. Westchnęłam i uderzyłam przycisk by budzik wreszcie przestał dzwonić, po czym usiadła na swoim twardym łóżku.
Kolejny dzień bez pracy i kolejny dzień, w którym właściciel mieszkania będzie się darł bym zapłaciła czynsz. Nigdy nie sądziłam, że skończę, jako samotna i prawie całkowicie biedna 19-latka.Nie zawsze tak było. Dorastałam z mamą, tatą i młodszą siostrą. Wszystko było idealne…do momentu, w którym spotkałam swojego ex-chłopaka Xaviera Bryan w liceum.
Był badboyem. Ja za to byłam dobrą dziewczynką, która miała dobre oceny, grupkę przyjaciół, którzy nie pili i nie imprezowali, nigdy nie byłam w nieodpowiednim miejscu. …
Pewnego dnia Xavier podszedł do mnie i zaczął ze mną rozmawiać, wydawał się inny i miły a później BOOM! Zaczeliśmy się ze sobą spotykać. Potem opuściłam się w nauce, ponieważ większość nocy, kiedy powinnam się uczyć i odrabiać prace domowe spędziłam z Xavierem na imprezowaniu i jeżdżeniu z nim po całym mieście na jego motorze.
Przyjaciół straciłam pare miesięcy po zaczęciu spotykania się z Xavierem, bo nigdy nie miałam na nich czasu i wiecznie ich olewałam. Żałuje, że do tego dopuściłam.
Moi rodzice znienawidzili moje nowe zachowanie. Nie byłam już ich słodkim, małym aniołkiem. Wiedzieli, że to przez Xaviera, więc pałali do niego nienawiścią i starali się zrobić wszystko by zniszczyć nasz związek, ale nie dbałam o to w tym momencie.  Xavier zapewnił mnie, że będziemy razem po ukończeniu szkoły, więc wszystko inne się nie liczyło.
Moi rodzice mieli dość mnie i Xaviera, więc wykopali mnie z domu. Byłam załamana. Moi właśni rodzice nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Nie miałam rodziny, przyjaciół został mi tylko Xavier. Myślałam, że był jedynym, czego potrzebowałam. Skończyłam mieszkają z Xavierem w mieszkaniu z dwoma sypialniami.  Nie rozmawia ze swoimi rodzicami- tak wiem zadziwiające-, więc tułał się z miejsca na miejsce puki nie znalazł własnego mieszkania. Był fajny, ale nie czułam się w nim jak w domu. Dom był tam gdzie moje łóżko, tam gdzie mówiłam Dzień Dobry i Dobranoc moim rodzicom i siostrze. Pamiętam noce, które przepłakałam tęskniąc za nimi, ale nauczyłam się jak o nich zapomnieć. Moi rodzice nie przyszli na zakończenie szkoły, co bardzo mnie zabolało, ale później przypominałam sobie, że przecież nie chcieli mnie już w swoim życiu.
 Xavier i ja nie poszliśmy do collegu, ale znalazłam pracę, u jego kuzyna w lombardzie. Nie płacił dużo, ale wystarczyło dla nas obojga.
Podczas naszej trzeciej rocznicy zrozumiałam, że jestem nieszczęśliwa. Nienawidziłam tego życia i musiałam wybrać. Niedługo potem Xavier stał się mężczyzną, którego nigdy nie chciałam spotkać. Stał się obraźliwy w stosunku do mnie, a nawet próbował mnie zgwałcić, gdy się upił. Kiedy próbowałam go zostawić bił mnie tak długo puki cała moja skóra nie była fioletowa. Pieniądze, które zarabiałam przeznaczał na narkotyki, piwo i papierosy. Od rocznicy żaden dzień nie był szczęśliwy. Byłam załamana, a myśl, że w tym punkcie mojego życia nie mam nic dobijała.
Pewnego dnia miałam już dosyć. Kiedy Xavier wyszedł z kolegami a ja miałam kupić mu więcej piwa, odeszłam. Spakowałam do torby trochę ubrań i po prostu uciekłam.
Do dzisiaj mnie nie znalazł. Wiedziałam, że jest cholernie wściekły moją ucieczką, ponieważ mój telefon nie przestawał dzwonić do momentu, w którym zniszczyłam kartę i wzięłam nowy numer.
Czułam się wolna, ale było ciężko być samym. Skończyłam prace w lombardzie, bo wiedziałam, że właśnie tam Xavier zacznie mnie szukać, więc było oczywistym, że tam nie wrócę.
Nigdy nie wróciłam do rodziny. Nie mogłam stanąć przed nimi, patrząc im w oczy i mówiąc, że mieli rację oraz że zmarnowałam swoje życie. Moje życie jest do bani.
Teraz mieszkam w małym mieszkaniu, na które ledwo, co mogę sobie pozwolić, ponieważ jestem bezrobotna. Mam pare porządnych ubrań, ponieważ siostra mojej sąsiadki jest dosyć bogata, więc nosi je dwa razy a potem oddaje siostrze, która dzieli się nimi ze mną. Musze przyznać, że ma dobry gust.
Dorabiam sobie trochę pare pięter niżej opiekując się dziećmi. Nikt nie wynajmuje teraz mieszkań, ponieważ jest lato i wszyscy szukają pracy. Ich szanse na jej zdobycie są wyższe niż moje.
Po ubraniu się,postanowiłam  obdzwonić pare miejsc, w których mogli mnie zatrudnić. Po kilkunastu nieudanych próbach postanowiłam odpuścić sobie na dzisiaj.
Od kiedy nie mogę pozwolić sobie na zakupy, zazwyczaj biorę sobie sok lub coś małego do przekąszenia na mieście. Pije coś zapełniającego albo jem raz dziennie i to pozwala zaoszczędzić mi kasę.
Po prawnie godzinnym spacerze, skierowałam się do Franklin Juice. Ujrzałam wtedy tabliczkę z napisem  Zatrudnię od zaraz w oknie księgarni znajdującej się tuż obok sklepu. Uśmiech formował się na mej twarzy, kiedy kierowałam się w jej stronę. Było to duże miejsce, w którym obecnie przebywało pare osób.
Rozglądając się, zauważyłam dobrze wyglądającego mężczyznę w rogu księgarni trzymającego gazetę w ręku. Postanowiłam zapytać się o tabliczkę z zatrudnieniem. Kiedy do niego podeszłam obdarował mnie wielkim uśmiechem, dziwne.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- zapytał miło
- Cześć, zauważyłam na dworze tabliczkę, czy potrzebujecie kogoś do pracy?- zapytałam nerwowo
- Tak – uśmiechną się szeroko - Jesteś zainteresowana?
- Tak, jestem.- odwzajemniłam uśmiech
- Świetnie! – powiedział i zanim zaczął kontynuować swoją wypowiedź, osoba za nim zapytała go o pomoc w znalezieniu wybranej książki.
- Jestem teraz zbyt zajęty by się tobą zająć – westchnął –W każdym razie jestem właścicielem – powiedział a ja rozszerzyłam oczy. On jest właścicielem?
- Oh…Czy chcesz abym przyszła jutro albo… - przerwał mi
-Nie, nie, co myślisz o spotkaniu się później? – zapytał mnie, nie mogłam nic zrobić, ale przestraszyłam się trochę jego zachowania.
-Um, gdzie? – zapytałam niepewnie
-Więc możemy się lepiej poznać, i zobaczę czy jesteś odpowiednią osobą na to stanowisko- powiedział nie odpowiadając na wcześniej zadane przeze mnie pytanie.
-Gdzie? –zapytałam znowu
- W Funky Buddha - odpowiedział chichocząc
- Czy to klub? – zapytałam ciekawa
- Tak jest. – pokiwał
- Nie wiem..
- Chcesz tu pracować czy nie? –jego życzliwość gdzieś zniknęła i poczułam lekką presje. Naprawdę potrzebowałam tej pracy.
- Oh..Ok, o której powinnam tam być?
- Może spotkamy się tutaj o 19.30 a później pojedziemy tam…Ok?
-Tak, jasne, po prostu... Więc do zobaczenia później. – wychodząc wymusiłam fałszywy uśmiech, gdy ten przesłał mi swój uśmiech.
To nie wyglądało jak wywiad z pracownikiem, bardziej jak…Randka…
Co powinnam zrobić?


Rozdział trzeci powinien pojawić się w następnym tygodniu. Proszę o opinię :) Z góry dzięki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz