poniedziałek, 25 maja 2015

Chapter 3



Szczerze byłam bardzo zdenerwowana myśląc o dzisiejszym wieczorze. Nie miałam pojęcia, kim tak naprawdę jest ten mężczyzna, nie znałam nawet jego imienia. W co ja się wkopałam?! Ale prawie mam prace i nie mogę tak po prostu dać jej wyśliznąć się z rąk. Muszę być dzielna i dać mu do zrozumienia, że interesuje mnie praca, nie on.
Będzie OK, wszystko będzie dobrze.  Mam taką nadzieję.
Kiedy zmieniłam strój- który jest najlepszą częścią ubrań, jaką posiadam - spojrzałam na zegarek który wskazywał prawie 6.15. Zajęło mi godzinę dojście tam dzisiaj, a teraz mam na sobie obcasy, przez które zajmie mi to więcej czasu, więc powinnam już wychodzić. W momencie, w którym otworzyłam drzwi zobaczyłam mojego zrzędliwego gospodarza, który stał tam piorunując mnie wzrokiem.
- Gdzie czynsz za ten miesiąc Mia?- zapytał nieprzyjemnie
-Powiedziałam ci, że ich nie mam, ale niedługo będę, obiecuje!! - powiedziałam słodkim głosem by przeciągnąć go na dobrą stronę.
-Powiedziałaś mi to tydzień temu!! -nakrzyczał na mnie, miał racje, ale nie mam jeszcze całości by mu zapłacić. - Spójrz... robię to tylko, dlatego że jesteś ładna, a nie chce żebyś wylądowała na ulicy...Dobrze dam ci kolejny tydzień do momentu, w którym dasz cały czynsz. Jeśli mi nie zapłacisz wyrzucę cię stąd, jasne? - pokiwałam energicznie głową i przytuliłam go niezręcznie w ramach podziękowania. - A teraz zmykaj laleczko.
Przewróciłam oczami na jego słowa. Zawsze lubił mówić na mnie laleczka z jakiegoś powodu. Szybko podziękowałam i skierowałam się w dół schodów by potem iść w stronę księgarni. Półtorej godziny później nareszcie dotarłam na miejsce. Przez chłód panujący na dworze na szczęście się nie spociłam. Zapukałam w okienko księgarni, gdy ujrzałam wewnątrz zapalone światło. W ciągu kilku sekund właściciel pojawił się przede mną. Wyglądał nieźle ubrany w czarną koszulkę, która uwydatniała jego mięśnie i dżinsy.
-W samą porę. Gotowa?- zapytał się a ja skinęłam. Dam radę. - Chodź mój samochód stoi tam - wskazał na drugą stronę ulicy.
Atmosfera w samochodzie była napięta i niezręczna. Postanowilam spytać się go o pare rzeczy.
-Jak masz na imię? Nie miałam szansy spytać się o to wcześniej. - powiedziałam
-Mam na imię Michael, Michael Ford- powiedział a ja skinęłam - Jestem Mia Harper
-Piękne imię. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Nareszcie dotarliśmy do klubu, który jest cały zapakowany jakimiś ludźmi, ciekawi mnie jak się tam dostaniemy. Zaparkował samochód, i oboje z niego wysiedliśmy. Michael wyszeptał coś na ucho jednego z ochroniarzy, który spojrzał na listę, a później skinieniem głowy kazał nam wejść. Jestem lekko zszokowana, jak się tu dostaliśmy? Musi mieć niezłe znajomości.
-Jakim sposobem weszliśmy? - zapytałam go ciekawa, gdy siedliśmy koło barku. Głośna muzyka zabrzmiała w moich uszach. - Mój młodszy brat jest D'Jem- wskazał na chłopaka, który miksował właśnie muzykę. - Um… więc jak zamierzasz rozmawiać przy tak głośniej muzyce? - powiedziałam przekrzykując muzykę by, choć trochę mnie usłyszał.
-Najpierw się pobawmy, a później zajmiemy się rozmową. - uśmiechną się, ale wyglądał on bardziej jak złośliwy. Zachichotałam nerwowo, po czym skinęłam głową. Skierowałam się za nim by po chwili trzymać w ręku czerwony drink. Nawet, gdy byłam z Xavierem nie piłam dużo, tylko okazjonalnie piwo lub wino.
-Wypij, jest dobry! -nalegał, więc posłałam mu sztuczny uśmiech i za jednym razem wypiłam połowę zawartości kieliszka. Nie smakował wcale tak dobrze.
-Chodź, siądziemy sobie -powiedział, zaczęłam kierować się za nim w stronę pustych siedzeń. Siedzieliśmy sącząc nasze drinki i słuchając muzyki rozsadzającej uszy. Rozglądałam się dokoła widząc, że wszyscy świetnie się bawią, cóż wszyscy oprócz mnie, bo ja nie chciała tu być. Gdy patrzyłam na pary tańczące razem dostrzegłam dwóch chłopców wygłupiających się i tańczących w śmieszny sposób. Nic mogłam przestać się śmiać patrząc na ich wygłupy. Wyglądali na cieszących się z tego. Nie zdawałam sobie sprawy, że się na nich gapię dopóki jeden z nich popatrzył się prosto w moje oczy. Był bardzo przystojny i dobrze zbudowany. Jego włosy były obcięte stylowo, podcięte z boków. Popatrzyłam się w dół zawstydzona, że złapał mnie na oglądaniu go.
-Chcesz następny? - Michael wyrwał mnie z transu i wskazał na pusty kieliszek w mojej dłoni.
-Um.. nie dziękuje, nie potrzebuje następnego -starałam się delikatnie odmówić.
-Oh, c'mon zabaw się trochę! Co to za radość z bycia młodym, jeśli nie można się bawić?! - chyba ma rację.
-Ok. Poproszę następnego.- zachichotałam. Opuścił mnie na kilka minut by wrócić z drinkami w ręku. Dokładnie takimi samymi jak przed chwilą mieliśmy. Ciągle nie wiem jak się nazywają. Zaraz po tym jak skończyłam mojego shota poczułam się trochę nietrzeźwa, ale niepijana. Michael ciągle nie wspomniał nic o pracy, co mnie trochę martwi.
-Zatańczmy- powiedział i podniósł mnie z krzesła.
-O-Ok- skinęłam i poszłam za nim na parkiet pełny pijanych, zboczonych i szalonych tańczących ludzi. Przyciągnął mnie blisko siebie i od razu poczułam się niekomfortowo. Poruszyłam odrobinę swoim biodrami by poczuć muzykę tak jak Michael, który właśnie tańczył. W pewnym momencie poczułam jego ręce zsuwające się po moich plecach aż doszedł do pośladków, które scisnął. Poczułam się trochę trzeźwiej i zrozumiałam, o co chodzi.
-Michael proszę, przestań- powiedziałam lekko go od siebie odpychając
-Nie zachowuj się tak mała - zabełkotał. Teraz się boję.  Przyciągną mnie znowu do siebie, nasze klatki piersiowe stykały się, a on zaczął całować mnie po szyi.
-Przestań, Michael nie, nie chce tego robić. - mówiłam starając się go odepchnąć.
-Przestań zachowywać się jak suka, pobawmy się miło, OK? - wykrzyczał mi twarz, moje ciało zaczęło trząść się ze strachu. Teraz nie dbałam o to czy dostanę tą pracę czy nie, nie dam mu się wykorzystać.
-Stop, przestań! Proszę! -powiedziałam odpychając go stanowczo, tym razem udało mi się wyswobodzić, więc skierowałam się do wyjścia. Gdy zaczęłam schodzić w dół ulicy znowu usłyszałam jego głos.
-Gdzie się wybierasz? -wysyczał podnosząc mnie. Uderzałam w jego brzuch i plecy by mnie wypuścił. Starałam się krzyczeć po pomoc, ale zatkał mi usta swoją spoconą dłonią. Zaniósł mnie w ciemne miejsce obok klubu gdzie nikt nie mógł zobaczyć, co się dzieje.
-Bądź cicho, albo będę niemiły! - wysyczał, momentalnie poczułam łzy gromadzące się w kącikach oczu.
-Chyba nie myślałaś, że naprawdę cię zatrudnię, co? - zaśmiał się złowieszczo powodując, że łzy, które jeszcze chwile temu były niewidoczne spływały swobodnie po mych policzkach. Zaczął całować moją szyję, kiedy ja piszczałam starając się kopnąć go tam gdzie najbardziej boli. Przyszpilił mnie mocno do ściany, więc jakiekolwiek ruchy były niemożliwe. Gdy zaczął zdejmować moją bluzkę łzy płynęły już szybko.
Czy to naprawdę się stanie?
Czy będę zgwałcona, a potem zabita?
Może śmierć nie była dla mnie najgorsza.
-Hej ty! Zostaw ją! - ktoś krzyknął pare kroków od nas. Po chwili Michael już nie przyciskał mnie do ściany. Zamiast tego był brutalnie bity przez ciemną figurę. Trzęsłam się ze strachu i z zimna.
-Nigdy więcej nie waż się tego robić kobiecie, zrozumiano? Ciesz się, że nie zadzwoniłem po gliny, ale następnym razem to zrobię, jeśli taka sytuacja się powtórzy! - krzyknął i po raz ostatni uderzył Michaela. Ten tylko jękną w odpowiedzi. Było zbyt ciemno by dostrzec twarz osoby, która uratowała mi życie, ale gdy zaczął zbliżać się do mnie nie mogłam zrobić nic innego poza westchnięciem.  To był ten koleś, który tańczył jak szalony razem ze swoim kumplem ten, który zobaczył, że się na nich patrzę.
-Wszystko w porządku skarbie? -zapytał delikatnie by mnie nie przestraszyć.
-T-Tak- kiwnęłam, ale łzy nie przestawały płynąć.
-Chodźmy stąd- powiedział, a ja pozwoliłam mu wyprowadzić siebie z ciemności, do momentu, w którym doszliśmy do oświetlonej ulicy. Wszystko wydawało się w porządku, ale ja ciągle się bałam.
-Skrzywdził cię?-zapytał
-Nie -pokręciłam głową
-Dobrze. Cieszę się, że nic ci nie jest - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech, ale poczułam się jakbym mogła odlecieć w każdym momencie.
-Liam! Gdzieś ty do cholery był?! - usłyszałam jak ktoś krzyczy, tym kimś okazał się jego kolega. Więc ma na imię Liam? Chłopak, który ocalił mi życie ma na imię Liam. Ładne imię. Nie zdążyłam usłyszeć, co odpowiedział, bo zostałam pochłonięta przez ciemność.




Tadam ! Więc jest i rozdział 3. Nareszcie akcja się rozwija . ;) Piszcie co sądzicie . Bardzo o to proszę . Dla was to chwila a  dla mnie to motywacja do dalszej pracy :) 

4 komentarze:

  1. Boże, kompletnie zakochałam się w Twoim blogu. Opowiadanie jest genialne! Byłabyś w stanie informować mnie o nowych rozdziałach w zakładce ''Spam''?

    http://homicidium-voluptatem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście :) nie ma problemu :) ciesze się że sie podoba

      Usuń
  2. Rozdział przyjemny, proszę cię o informowaniu mnie w zakąłdce "spam "

    http://pampered-teenager.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń