poniedziałek, 25 maja 2015

Chapter 3



Szczerze byłam bardzo zdenerwowana myśląc o dzisiejszym wieczorze. Nie miałam pojęcia, kim tak naprawdę jest ten mężczyzna, nie znałam nawet jego imienia. W co ja się wkopałam?! Ale prawie mam prace i nie mogę tak po prostu dać jej wyśliznąć się z rąk. Muszę być dzielna i dać mu do zrozumienia, że interesuje mnie praca, nie on.
Będzie OK, wszystko będzie dobrze.  Mam taką nadzieję.
Kiedy zmieniłam strój- który jest najlepszą częścią ubrań, jaką posiadam - spojrzałam na zegarek który wskazywał prawie 6.15. Zajęło mi godzinę dojście tam dzisiaj, a teraz mam na sobie obcasy, przez które zajmie mi to więcej czasu, więc powinnam już wychodzić. W momencie, w którym otworzyłam drzwi zobaczyłam mojego zrzędliwego gospodarza, który stał tam piorunując mnie wzrokiem.
- Gdzie czynsz za ten miesiąc Mia?- zapytał nieprzyjemnie
-Powiedziałam ci, że ich nie mam, ale niedługo będę, obiecuje!! - powiedziałam słodkim głosem by przeciągnąć go na dobrą stronę.
-Powiedziałaś mi to tydzień temu!! -nakrzyczał na mnie, miał racje, ale nie mam jeszcze całości by mu zapłacić. - Spójrz... robię to tylko, dlatego że jesteś ładna, a nie chce żebyś wylądowała na ulicy...Dobrze dam ci kolejny tydzień do momentu, w którym dasz cały czynsz. Jeśli mi nie zapłacisz wyrzucę cię stąd, jasne? - pokiwałam energicznie głową i przytuliłam go niezręcznie w ramach podziękowania. - A teraz zmykaj laleczko.
Przewróciłam oczami na jego słowa. Zawsze lubił mówić na mnie laleczka z jakiegoś powodu. Szybko podziękowałam i skierowałam się w dół schodów by potem iść w stronę księgarni. Półtorej godziny później nareszcie dotarłam na miejsce. Przez chłód panujący na dworze na szczęście się nie spociłam. Zapukałam w okienko księgarni, gdy ujrzałam wewnątrz zapalone światło. W ciągu kilku sekund właściciel pojawił się przede mną. Wyglądał nieźle ubrany w czarną koszulkę, która uwydatniała jego mięśnie i dżinsy.
-W samą porę. Gotowa?- zapytał się a ja skinęłam. Dam radę. - Chodź mój samochód stoi tam - wskazał na drugą stronę ulicy.
Atmosfera w samochodzie była napięta i niezręczna. Postanowilam spytać się go o pare rzeczy.
-Jak masz na imię? Nie miałam szansy spytać się o to wcześniej. - powiedziałam
-Mam na imię Michael, Michael Ford- powiedział a ja skinęłam - Jestem Mia Harper
-Piękne imię. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Nareszcie dotarliśmy do klubu, który jest cały zapakowany jakimiś ludźmi, ciekawi mnie jak się tam dostaniemy. Zaparkował samochód, i oboje z niego wysiedliśmy. Michael wyszeptał coś na ucho jednego z ochroniarzy, który spojrzał na listę, a później skinieniem głowy kazał nam wejść. Jestem lekko zszokowana, jak się tu dostaliśmy? Musi mieć niezłe znajomości.
-Jakim sposobem weszliśmy? - zapytałam go ciekawa, gdy siedliśmy koło barku. Głośna muzyka zabrzmiała w moich uszach. - Mój młodszy brat jest D'Jem- wskazał na chłopaka, który miksował właśnie muzykę. - Um… więc jak zamierzasz rozmawiać przy tak głośniej muzyce? - powiedziałam przekrzykując muzykę by, choć trochę mnie usłyszał.
-Najpierw się pobawmy, a później zajmiemy się rozmową. - uśmiechną się, ale wyglądał on bardziej jak złośliwy. Zachichotałam nerwowo, po czym skinęłam głową. Skierowałam się za nim by po chwili trzymać w ręku czerwony drink. Nawet, gdy byłam z Xavierem nie piłam dużo, tylko okazjonalnie piwo lub wino.
-Wypij, jest dobry! -nalegał, więc posłałam mu sztuczny uśmiech i za jednym razem wypiłam połowę zawartości kieliszka. Nie smakował wcale tak dobrze.
-Chodź, siądziemy sobie -powiedział, zaczęłam kierować się za nim w stronę pustych siedzeń. Siedzieliśmy sącząc nasze drinki i słuchając muzyki rozsadzającej uszy. Rozglądałam się dokoła widząc, że wszyscy świetnie się bawią, cóż wszyscy oprócz mnie, bo ja nie chciała tu być. Gdy patrzyłam na pary tańczące razem dostrzegłam dwóch chłopców wygłupiających się i tańczących w śmieszny sposób. Nic mogłam przestać się śmiać patrząc na ich wygłupy. Wyglądali na cieszących się z tego. Nie zdawałam sobie sprawy, że się na nich gapię dopóki jeden z nich popatrzył się prosto w moje oczy. Był bardzo przystojny i dobrze zbudowany. Jego włosy były obcięte stylowo, podcięte z boków. Popatrzyłam się w dół zawstydzona, że złapał mnie na oglądaniu go.
-Chcesz następny? - Michael wyrwał mnie z transu i wskazał na pusty kieliszek w mojej dłoni.
-Um.. nie dziękuje, nie potrzebuje następnego -starałam się delikatnie odmówić.
-Oh, c'mon zabaw się trochę! Co to za radość z bycia młodym, jeśli nie można się bawić?! - chyba ma rację.
-Ok. Poproszę następnego.- zachichotałam. Opuścił mnie na kilka minut by wrócić z drinkami w ręku. Dokładnie takimi samymi jak przed chwilą mieliśmy. Ciągle nie wiem jak się nazywają. Zaraz po tym jak skończyłam mojego shota poczułam się trochę nietrzeźwa, ale niepijana. Michael ciągle nie wspomniał nic o pracy, co mnie trochę martwi.
-Zatańczmy- powiedział i podniósł mnie z krzesła.
-O-Ok- skinęłam i poszłam za nim na parkiet pełny pijanych, zboczonych i szalonych tańczących ludzi. Przyciągnął mnie blisko siebie i od razu poczułam się niekomfortowo. Poruszyłam odrobinę swoim biodrami by poczuć muzykę tak jak Michael, który właśnie tańczył. W pewnym momencie poczułam jego ręce zsuwające się po moich plecach aż doszedł do pośladków, które scisnął. Poczułam się trochę trzeźwiej i zrozumiałam, o co chodzi.
-Michael proszę, przestań- powiedziałam lekko go od siebie odpychając
-Nie zachowuj się tak mała - zabełkotał. Teraz się boję.  Przyciągną mnie znowu do siebie, nasze klatki piersiowe stykały się, a on zaczął całować mnie po szyi.
-Przestań, Michael nie, nie chce tego robić. - mówiłam starając się go odepchnąć.
-Przestań zachowywać się jak suka, pobawmy się miło, OK? - wykrzyczał mi twarz, moje ciało zaczęło trząść się ze strachu. Teraz nie dbałam o to czy dostanę tą pracę czy nie, nie dam mu się wykorzystać.
-Stop, przestań! Proszę! -powiedziałam odpychając go stanowczo, tym razem udało mi się wyswobodzić, więc skierowałam się do wyjścia. Gdy zaczęłam schodzić w dół ulicy znowu usłyszałam jego głos.
-Gdzie się wybierasz? -wysyczał podnosząc mnie. Uderzałam w jego brzuch i plecy by mnie wypuścił. Starałam się krzyczeć po pomoc, ale zatkał mi usta swoją spoconą dłonią. Zaniósł mnie w ciemne miejsce obok klubu gdzie nikt nie mógł zobaczyć, co się dzieje.
-Bądź cicho, albo będę niemiły! - wysyczał, momentalnie poczułam łzy gromadzące się w kącikach oczu.
-Chyba nie myślałaś, że naprawdę cię zatrudnię, co? - zaśmiał się złowieszczo powodując, że łzy, które jeszcze chwile temu były niewidoczne spływały swobodnie po mych policzkach. Zaczął całować moją szyję, kiedy ja piszczałam starając się kopnąć go tam gdzie najbardziej boli. Przyszpilił mnie mocno do ściany, więc jakiekolwiek ruchy były niemożliwe. Gdy zaczął zdejmować moją bluzkę łzy płynęły już szybko.
Czy to naprawdę się stanie?
Czy będę zgwałcona, a potem zabita?
Może śmierć nie była dla mnie najgorsza.
-Hej ty! Zostaw ją! - ktoś krzyknął pare kroków od nas. Po chwili Michael już nie przyciskał mnie do ściany. Zamiast tego był brutalnie bity przez ciemną figurę. Trzęsłam się ze strachu i z zimna.
-Nigdy więcej nie waż się tego robić kobiecie, zrozumiano? Ciesz się, że nie zadzwoniłem po gliny, ale następnym razem to zrobię, jeśli taka sytuacja się powtórzy! - krzyknął i po raz ostatni uderzył Michaela. Ten tylko jękną w odpowiedzi. Było zbyt ciemno by dostrzec twarz osoby, która uratowała mi życie, ale gdy zaczął zbliżać się do mnie nie mogłam zrobić nic innego poza westchnięciem.  To był ten koleś, który tańczył jak szalony razem ze swoim kumplem ten, który zobaczył, że się na nich patrzę.
-Wszystko w porządku skarbie? -zapytał delikatnie by mnie nie przestraszyć.
-T-Tak- kiwnęłam, ale łzy nie przestawały płynąć.
-Chodźmy stąd- powiedział, a ja pozwoliłam mu wyprowadzić siebie z ciemności, do momentu, w którym doszliśmy do oświetlonej ulicy. Wszystko wydawało się w porządku, ale ja ciągle się bałam.
-Skrzywdził cię?-zapytał
-Nie -pokręciłam głową
-Dobrze. Cieszę się, że nic ci nie jest - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech, ale poczułam się jakbym mogła odlecieć w każdym momencie.
-Liam! Gdzieś ty do cholery był?! - usłyszałam jak ktoś krzyczy, tym kimś okazał się jego kolega. Więc ma na imię Liam? Chłopak, który ocalił mi życie ma na imię Liam. Ładne imię. Nie zdążyłam usłyszeć, co odpowiedział, bo zostałam pochłonięta przez ciemność.




Tadam ! Więc jest i rozdział 3. Nareszcie akcja się rozwija . ;) Piszcie co sądzicie . Bardzo o to proszę . Dla was to chwila a  dla mnie to motywacja do dalszej pracy :) 

piątek, 8 maja 2015

Chapter 2

Liam's POV
Piątek 20.00
W piątkowy wieczór zdecydowałem się zadzwonić do Andiego i zapytać się czy byłby chętny na wyjście do Funky Buddha. Zawsze tam chodzimy, kochamy to miejsce.
Natychmiast się zgodził ze mną wyjść i stwierdził, że pomoże mi poszukać dziewczyny do rozmowy.  To mnie zdenerwowało. Nie byłem gotowy by rozmawiać z jakąś dziewczyną. Jeszcze nie. Chodzi mi o to, że mogę z nimi rozmawiać, ale nie flirtować.
Och daj spokój Liam. Danielle żyje dalej, więc i ty powinieneś- powiedział mój wewnętrzny głos
Muszę zacząć żyć dalej albo stary Liam nie wróci, on musi wrócić. – Powiedziałem do siebie. Pokiwałem głową i zdecydowałem, że musze to zrobić.

Mia’s POV
Piątek 9 rano
Dźwięk budzika zbudził mnie ze snu. Westchnęłam i uderzyłam przycisk by budzik wreszcie przestał dzwonić, po czym usiadła na swoim twardym łóżku.
Kolejny dzień bez pracy i kolejny dzień, w którym właściciel mieszkania będzie się darł bym zapłaciła czynsz. Nigdy nie sądziłam, że skończę, jako samotna i prawie całkowicie biedna 19-latka.Nie zawsze tak było. Dorastałam z mamą, tatą i młodszą siostrą. Wszystko było idealne…do momentu, w którym spotkałam swojego ex-chłopaka Xaviera Bryan w liceum.
Był badboyem. Ja za to byłam dobrą dziewczynką, która miała dobre oceny, grupkę przyjaciół, którzy nie pili i nie imprezowali, nigdy nie byłam w nieodpowiednim miejscu. …
Pewnego dnia Xavier podszedł do mnie i zaczął ze mną rozmawiać, wydawał się inny i miły a później BOOM! Zaczeliśmy się ze sobą spotykać. Potem opuściłam się w nauce, ponieważ większość nocy, kiedy powinnam się uczyć i odrabiać prace domowe spędziłam z Xavierem na imprezowaniu i jeżdżeniu z nim po całym mieście na jego motorze.
Przyjaciół straciłam pare miesięcy po zaczęciu spotykania się z Xavierem, bo nigdy nie miałam na nich czasu i wiecznie ich olewałam. Żałuje, że do tego dopuściłam.
Moi rodzice znienawidzili moje nowe zachowanie. Nie byłam już ich słodkim, małym aniołkiem. Wiedzieli, że to przez Xaviera, więc pałali do niego nienawiścią i starali się zrobić wszystko by zniszczyć nasz związek, ale nie dbałam o to w tym momencie.  Xavier zapewnił mnie, że będziemy razem po ukończeniu szkoły, więc wszystko inne się nie liczyło.
Moi rodzice mieli dość mnie i Xaviera, więc wykopali mnie z domu. Byłam załamana. Moi właśni rodzice nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Nie miałam rodziny, przyjaciół został mi tylko Xavier. Myślałam, że był jedynym, czego potrzebowałam. Skończyłam mieszkają z Xavierem w mieszkaniu z dwoma sypialniami.  Nie rozmawia ze swoimi rodzicami- tak wiem zadziwiające-, więc tułał się z miejsca na miejsce puki nie znalazł własnego mieszkania. Był fajny, ale nie czułam się w nim jak w domu. Dom był tam gdzie moje łóżko, tam gdzie mówiłam Dzień Dobry i Dobranoc moim rodzicom i siostrze. Pamiętam noce, które przepłakałam tęskniąc za nimi, ale nauczyłam się jak o nich zapomnieć. Moi rodzice nie przyszli na zakończenie szkoły, co bardzo mnie zabolało, ale później przypominałam sobie, że przecież nie chcieli mnie już w swoim życiu.
 Xavier i ja nie poszliśmy do collegu, ale znalazłam pracę, u jego kuzyna w lombardzie. Nie płacił dużo, ale wystarczyło dla nas obojga.
Podczas naszej trzeciej rocznicy zrozumiałam, że jestem nieszczęśliwa. Nienawidziłam tego życia i musiałam wybrać. Niedługo potem Xavier stał się mężczyzną, którego nigdy nie chciałam spotkać. Stał się obraźliwy w stosunku do mnie, a nawet próbował mnie zgwałcić, gdy się upił. Kiedy próbowałam go zostawić bił mnie tak długo puki cała moja skóra nie była fioletowa. Pieniądze, które zarabiałam przeznaczał na narkotyki, piwo i papierosy. Od rocznicy żaden dzień nie był szczęśliwy. Byłam załamana, a myśl, że w tym punkcie mojego życia nie mam nic dobijała.
Pewnego dnia miałam już dosyć. Kiedy Xavier wyszedł z kolegami a ja miałam kupić mu więcej piwa, odeszłam. Spakowałam do torby trochę ubrań i po prostu uciekłam.
Do dzisiaj mnie nie znalazł. Wiedziałam, że jest cholernie wściekły moją ucieczką, ponieważ mój telefon nie przestawał dzwonić do momentu, w którym zniszczyłam kartę i wzięłam nowy numer.
Czułam się wolna, ale było ciężko być samym. Skończyłam prace w lombardzie, bo wiedziałam, że właśnie tam Xavier zacznie mnie szukać, więc było oczywistym, że tam nie wrócę.
Nigdy nie wróciłam do rodziny. Nie mogłam stanąć przed nimi, patrząc im w oczy i mówiąc, że mieli rację oraz że zmarnowałam swoje życie. Moje życie jest do bani.
Teraz mieszkam w małym mieszkaniu, na które ledwo, co mogę sobie pozwolić, ponieważ jestem bezrobotna. Mam pare porządnych ubrań, ponieważ siostra mojej sąsiadki jest dosyć bogata, więc nosi je dwa razy a potem oddaje siostrze, która dzieli się nimi ze mną. Musze przyznać, że ma dobry gust.
Dorabiam sobie trochę pare pięter niżej opiekując się dziećmi. Nikt nie wynajmuje teraz mieszkań, ponieważ jest lato i wszyscy szukają pracy. Ich szanse na jej zdobycie są wyższe niż moje.
Po ubraniu się,postanowiłam  obdzwonić pare miejsc, w których mogli mnie zatrudnić. Po kilkunastu nieudanych próbach postanowiłam odpuścić sobie na dzisiaj.
Od kiedy nie mogę pozwolić sobie na zakupy, zazwyczaj biorę sobie sok lub coś małego do przekąszenia na mieście. Pije coś zapełniającego albo jem raz dziennie i to pozwala zaoszczędzić mi kasę.
Po prawnie godzinnym spacerze, skierowałam się do Franklin Juice. Ujrzałam wtedy tabliczkę z napisem  Zatrudnię od zaraz w oknie księgarni znajdującej się tuż obok sklepu. Uśmiech formował się na mej twarzy, kiedy kierowałam się w jej stronę. Było to duże miejsce, w którym obecnie przebywało pare osób.
Rozglądając się, zauważyłam dobrze wyglądającego mężczyznę w rogu księgarni trzymającego gazetę w ręku. Postanowiłam zapytać się o tabliczkę z zatrudnieniem. Kiedy do niego podeszłam obdarował mnie wielkim uśmiechem, dziwne.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- zapytał miło
- Cześć, zauważyłam na dworze tabliczkę, czy potrzebujecie kogoś do pracy?- zapytałam nerwowo
- Tak – uśmiechną się szeroko - Jesteś zainteresowana?
- Tak, jestem.- odwzajemniłam uśmiech
- Świetnie! – powiedział i zanim zaczął kontynuować swoją wypowiedź, osoba za nim zapytała go o pomoc w znalezieniu wybranej książki.
- Jestem teraz zbyt zajęty by się tobą zająć – westchnął –W każdym razie jestem właścicielem – powiedział a ja rozszerzyłam oczy. On jest właścicielem?
- Oh…Czy chcesz abym przyszła jutro albo… - przerwał mi
-Nie, nie, co myślisz o spotkaniu się później? – zapytał mnie, nie mogłam nic zrobić, ale przestraszyłam się trochę jego zachowania.
-Um, gdzie? – zapytałam niepewnie
-Więc możemy się lepiej poznać, i zobaczę czy jesteś odpowiednią osobą na to stanowisko- powiedział nie odpowiadając na wcześniej zadane przeze mnie pytanie.
-Gdzie? –zapytałam znowu
- W Funky Buddha - odpowiedział chichocząc
- Czy to klub? – zapytałam ciekawa
- Tak jest. – pokiwał
- Nie wiem..
- Chcesz tu pracować czy nie? –jego życzliwość gdzieś zniknęła i poczułam lekką presje. Naprawdę potrzebowałam tej pracy.
- Oh..Ok, o której powinnam tam być?
- Może spotkamy się tutaj o 19.30 a później pojedziemy tam…Ok?
-Tak, jasne, po prostu... Więc do zobaczenia później. – wychodząc wymusiłam fałszywy uśmiech, gdy ten przesłał mi swój uśmiech.
To nie wyglądało jak wywiad z pracownikiem, bardziej jak…Randka…
Co powinnam zrobić?


Rozdział trzeci powinien pojawić się w następnym tygodniu. Proszę o opinię :) Z góry dzięki :)

czwartek, 7 maja 2015

Chapter 1

Siedziałem na łóżku wpatrując się w białe ściany mojego pokoju. Czułem, że nie mogę nic zrobić. Byłem zdrętwiały i zmęczony. Powinienem teraz siedzieć razem z panienkami, ale nie mogłem, powinienem raczej powiedzieć, że nie chciałem. Nie czułem się sobą i nie mogłem dołować moich znajomych swoim zachowaniem.  Danielle zerwała ze mną pare dni temu i wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Myślałem, że wszystko między nami było perfekcyjne...Myliłem się. Ból głowy trochę osłabł, ale trudno się ruszyć, kiedy stworzyłeś tak dużo wspomnień z osobą, na której ci zależało. Fani wiedzieli o zerwaniu. Niektórzy są smutni- nie tylko oni- niektórzy są szczęśliwi. Jak mogą być szczęśliwi w takiej sytuacji? Nie zdają sobie sprawy jak się właśnie czuje? Czy naprawdę chcą mnie widzieć w tym stanie? Jestem wystarczająco zestresowany od kąt promujemy album i podróżujemy. Właśni skończyliśmy trasę Take me home i jest mi z tego powodu smutno.  Ale cieszę się jednocześnie, bo wiem, że w tym stanie nie nadawałbym się na występ. Chce tylko położyć się na łóżku i wszystko odespać. Wiem, że to nie najlepszy pomysł, ale cierpię. Peazer to koniec. Skończone. Nie chciałem tego, szkoda, że nie mogłem być dla niej lepszym chłopakiem.  Żałuje, że nie spędzałem z nią więcej czasu może wtedy nasz związek nadal by istniał. Danielle stwierdziła, że nie czuje już tych iskierek. Czuła, że to nie było to, co powinno być, kiedy zaczeliśmy się spotykać. Chyba miała racje. Ja także nie czułem już tego podniecenia. Ale to nie znaczy, że nie chciałem z nią być, chciałem, ale ona zakończyła nasz związek. Będę tęsknić za kimś, kogo mogłem pocałować, przytulić i kochać się. Tak naprawdę nigdy nie byłem sam. Nie mogę zrozumieć jak Niall i Harry to robią, to bycie singlami. Oni potrzebują przyjaciół by być szczęśliwi nie muszą być zakochani. Jestem pewny, że chcieliby mówić, że ten ktoś należy do nich, ale i bez tego są szczęśliwi. Dlaczego ja nie mogę być? Powinienem. Bądź szczęśliwy Liam. Bądź wdzięczny za to, co masz i co robisz. Ale jak mogę być szczęśliwy bez dziewczyny, która już mnie nie kocha. Jak? 

Dwa tygodnie później

Myślę, że zmartwiłem każdego. Cóż wszystko co robię to imprezowanie z Andym, picie, ukrywanie się przed paparazzi, zostawienie twittera. Rzadko opuszczam dom oprócz imprez z Andym i pracą, i oczywiście wyjściem  z panienkami. Zauważyłem także, że jestem seksualnie sfrustrowany. Nie chodzi o seks po prostu brakuje mi pocałunków z kimś, przytuleń.. No i seksu trochę też.. To dla mnie trudne, ten stan, kiedy jestem sam. Było całkiem inaczej, kiedy byłem w trasie i nie było jej przy mnie osobiście, ale wiedziałem, że myśli o mnie i że jesteśmy razem. Nie interesują mnie panienki na jedną noc, więc za każdym razem, gdy wychodzimy z Andym trzymam się od nich z daleka. Fani cierpią razem ze mną, smuci mnie ten fakt, ale ich wsparcie jest wspaniałe. Wiedzą teraz że zerwanie nie było rzeczą na którą byłem przygotowany. Czasami wchodzę  na Internet by zobaczyć co piszą ale minęło półtora tygodnia od mojego ostatniego twitta, błagają mnie bym coś napisał, cokolwiek ale jeszcze tego nie zrobiłem.  Mój ostatni tweet brzmiał : Zrobie wszystko by było lepiej.  Zgaduje że bardziej pisałem to do siebie , zchrzaniłem ale postaram się to poprawić . Musze stać się starym Liamem znowu, nie wiem jak,  ale obiecuje że niedługo wrócę.

Prologue

Liam nie był już taki sam odkąd zerwał z Danielle Peazer. Myślał, że będą razem na zawszę, lecz się mylił. Czuł się załamany, nie wiedział co robić odkąd zakończyli związek. Starał się zagłuszyć ból serca pijąc i imprezując. Tęsknił za miłością i był seksualnie sfrustrowany, ale nie chciał zaufać kolejnej dziewczynie bojąc się, że zostawi go tak jak Danielle. Nie szukał jakiejś głębszej relacji twierdząc, że to jeszcze za wcześnie. On nie potrzebował kogoś kogo mógłby przytulać i całować każdego ranka i w nocy tylko kogoś kto zaspokoił by go kiedy tylko by chciał. Wtedy spotkał Mie Harper która desperacko potrzebowała pieniędzy.

Zaczynamy !

Cześć ! Wszystkie tu zamieszczone posty są tylko tłumaczeniami autorstwa  Flightless_Bird. Mam nadzieje że ff przypadnie wam do gustu. :) Piszę także własne opowiadanie , jeśli ktoś chciałby zobaczyć chętnie wyśle link :)